Sny, procedura krótkich wątków zmieszanych z lęków i marzeń własnego wykonawstwa. Haa :)
Będąc dzieckiem prześladował mnie upadek z dachu. Poznając moją miłość, mojego mężusia - prześladowały mnie zdrady i piękne, mądre kobiety, które korciły mojego mężczyznę do grzechu. Teraz w snach trzymam w zakrwawionych dłoniach moje nienarodzone maleństwa.
Jednak te złe sny otaczają pozytywne uczucia tchu na jawie. Już nie spadam z dachu, nie śnię zdrad, ani kuszących męża pięknych pań. Pozytyw wnętrza pozamieniał karty scenariusza.
Teraz tylko czuć i doglądać zmian teraźniejszości, by jednym szeptem okręcić strach, niepewność w trzymanie maleństw w ramionach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz