Co za pech. Późny wieczór.
Jesteśmy padnięci.
Przed położeniem Bliźniaków do snu
na ostatnie wysikanie
wypuściliśmy do ogrodu najpierw Yaware.
Nie wiem ile czasu minęło,
Może 10 minut, może 15
gdy przybiegł nasz Akita z zamkniętymi oczami
padając na drzwi od wejścia tarasu.
Przeraziłam się.
Przeraziłam się.
Pierwsza moja myśl , gdzieś się wytarzał.
Nie lubię takich niespodzianek.
Chwyciłam za obrożę wołając męża na ratunek.
Nasz psiak został oblany jakaś substancją.
Myśleliśmy, że to jakiś olej.
Zaczęliśmy go szorować,
Kiedy stwierdziłam,
że palą mnie usta i ręce
Olśniło nas.
To nie smar, czy olej
tylko gaz łzawiący.
Q-aaaaaaa
Nam piecze skóra.
Co się wydarzyło???
Gówniarz futrzasty zwiał,
wracając po tych ok 10 minutach w stanie opłakanym.
Alelujaaaa
Alelujaaaa
Możemy się tylko domyślać
mając nadzieje, że tylko na tym się zakończy.
mając nadzieje, że tylko na tym się zakończy.
o jejku
OdpowiedzUsuńdokładnie :(
UsuńAle ktoś musiał Yawarę zaatakować tym gazem.....biedactwo moje :((((
OdpowiedzUsuń...coś się wydarzyło, tylko co? Różne scenerie toczą się nam przed oczami.Czy to człowiek pierwszy zaatakował, czy nasz pies??? Hmmm... faktem jest,że to nasza Wina - bo Futrzak zwiał. Mam nadzieje, że oprócz tego gazu i pieczenia nic innego złego się nie wydarzy. Jeśli tak trzeba będzie ponieść konsekwencje :(
Usuńnie wierzę, że ta słodka Akita kogoś zaatakowała!
UsuńAkity słyną z tego , że ostrzegają tylko RAZ. Jeśli ktoś nie zrozumie to potrafią warknąć lub kleknąć zębami. Jeśli tak było to ten ktoś kompletnie miał to gdzieś. Nasz Futrzak się tylko bronił.
UsuńNa razie spokój...Nikt się nie żalił. Oby już tak pozostało. Yawarce już jest lepiej. Nawet się pyszczkiem uśmiecha. Ufff :)