niedziela, 30 listopada 2014

( 488 ) DO TYCH CO POZBYWAJĄ SIĘ ZWIERZĄT KIEDY DZIECIĘ SIĘ RODZI

Powrót do domu z bliźniakami był bardzo wzruszający. 
Uświadomienie sobie tego, że one już tylko z nami; 
sprawił pozytywne zawirowanie. 
Duże emocje wywołały maluszki na naszych kudłaczach. 


Psiaki zareagowały wspaniale na nowych członków rodziny.
Rozdają im buziaczki, reagują na ich płacz i pilnują ich łóżeczka. 
One wiedzą, że Ragner-Erik i Kira- Diana są nasze.

A my staramy się naszą miłością otoczyć je wszystkie.   


czwartek, 27 listopada 2014

( 487 ) kontrola

z naszą ukochaną panią doktor i jej mężem   
Zabawne jest teraz dla mnie, że książeczka, która tak często była pokazywana i wypisywana z faktami przebiegu ciąży, spoczywać teraz może na dnie mojej torby. Przyzwyczaiłam się do tych częstych badań, o które dbała nasza Pani doktor.
Jeszcze raz bardzo dziekuje za tak cudowna opiekę nad Bliźniakami i moim zdrowiem.

w gabinecie radości co nie miara :)
To w końcu one miały styczność z maluszkami od samego początku
poznały mój ból, strach, oczekiwanie i wielką radość


Moje rany dobrze się goją. Tylko w macicy zbiera się płyn. Spowodowane to jest brakiem otwarcia szyjki macicy. Jeśli przestanie ze mnie spływać krew, to na dniach będę  zmuszona położyć się w klinice. Tam rozszerzą mi szyjeczkę, by zapobiec głębszym komplikacjom.
A teraz pozytywny akcent mojego wpatrzenia
i wszystko inne staje się nieważne
 
 
Dziękuję wszystkim za dobre słowo i ogrom pozytywnej energii!!!! 


poniedziałek, 24 listopada 2014

486



Dni z maluszkami są meeeega szczęśliwe, ale i ciężkie. Nie chciałam tego by bliźniaki zasypiając mi na rękach, nie dały się położyć - nocną porą do łóżeczek. Jeśli jedno zaśnie, budzi się to drugie i swoim płaczliwym głosikiem animuje swojego bliźniaka. Cyrk - a ja w roli matki wyginam się we wszystkie strony by im pomóc i dogodzić. I tak nauczyłam się je rozpieszczać, oddając im moje ciało, serce , czas i kontrolę nad dniem i nocą. 

kira

ragner


Mimo tych wszystkich książkowo - internetowych rad :) zmiękłam pod wpływem troski o nie. Zaczęłam usprawiedliwiać nasze postępowania.Dlaczego by nie - myślę i angażuję się jeszcze bardziej w zamian za utracone w piersiach mleko. Utracenie mleka zdołowało mnie strasznie. Tak kochane, po kilku CC dniach moje napęczniałe piersi mlekiem zaczęły usychać . Brak sil, brak cierpliwości i wielka bezradność zawładnęły moją psychiką. Czułam się jakby zdmuchnięto mnie z piedestału roli dobrej matki. W około mnie dostrzegałam te z piersiami pełnymi mleka, które nie zwracając na mój ból, wbijały z politowaniem swoje cztery grosze. Szukając ratunku otoczyłam się matkami, które we wspomnieniach  zalewały się mlekiem. Z dumą opowiadały, że mogły, że karmiły i dawały z cyca swoim pociechom. Kiedy dzieciaczki spały maltretowałam swoje cyca-cze w nadziei, że uzyskam wymarzony moment płynącego źródła mleka. A tu nic. Oprócz frustracji i smutku nie wydusiłam z siebie nic.










 Starałam się nie martwić - bo i to tak nie zmieniłoby naszej sytuacji. Zamiast poddawać się smutkom i rozpaczy podjęłam pozytywne działanie. Umyłam włosy, podmalowałam oko i zmieniłam rozciągnięte spodnie na bardziej wyjściowe. Nie chciałam się zamartwiać i roztrząsać moje nieudanie. Wynosiłam dwa zdrowe dzieciaczki przechodząc przez tak wiele. Nie chciałam stanąć na etapie zasmucenia tylko z braku produkcji własnego mleka. Najlepsze co mogę zrobić, to iść dalej do przodu - olewając sobie głupie uwagi, docinki i komentarze.

Dobrze, że można liczyć na tych co lubią i kochają. 
Jola z Martynką  pokonały w jedną stronę prawie 400 km bym mogla się z mężem choć trochę wyspać.
 
 moja mamcia

Dobre z nich dziewczyny :) 
Prawda? 

poniedziałek, 17 listopada 2014

( 485 ) Ile jeszcze

 
z f.b.
Miał być miły post, ale nie potrafię być teraz miła. Właśnie dowiedziałam się, że trzy tygodnie temu zmarła następna pacjentka mojego byłego oszukującego ,,lekarza". Operował Ją,  nie mając żadnych uprawnień i warunków, które zapewniłyby kobiecie jak najlepsze możliwości leczenia. Zła diagnoza, brak chemii, brak naświetlania, brak kompetencji. Mogła żyć, bo dzisiejsza opinia fachowców o tym mówi. Ile jeszcze złego ten drań wyrządził ??? Coraz więcej wychodzi na jaw. Tyle ofiar, smutnych, tragicznych historii. Wymiotować mi się chce. 

niedziela, 16 listopada 2014

( 484 )




Nawet to co sobie wyobrażałam - nie było tym czym jest rodzicielstwo. Mimo braku snu i przestawienia wszystkiego jest się w stanie zrobić więcej, niż by się wydawało. Kiedy widzisz na twarzy zadowolenie, uśmiech dziecka , kiedy zagląda z ufnością i ciekawością głęboko w oczy, kiedy zaciska piąstki na naszym palcu i zasypia na piersi w rytm bicia serca - jest po prostu błogo i niesamowicie ciepło na sercu. To co wcześniej odczuwałam to tylko to co poznałam z bycia z dziećmi, które mogłam mieć, przytulić czy zadbać na chwilę. I powiem Wam babeczki kochane, że szczęścia takiego jeszcze nie ogarniam.


Własne dzieciątko to trzymanie nieba i wszelkiego piękna i dobra w ramionach.

piątek, 14 listopada 2014

( 483 ) tam, gdzie miłość, dobro jest podstawą wszystkich i wszystkiego.



Moje Kochane Aniołeczki :) Minęło tyle czasu od chwili kiedy czekałam a potem płakałam po Waszej utracie. Pragnęliśmy Was z całego naszego serca. Mimo, że boli wiem, że musieliście iść własną drogą. Teraz jesteście tam, gdzie miłość, dobro jest podstawą wszystkich i wszystkiego. Nie mogliśmy Was tulić, całować i chronić, ale mogliśmy kochać i czuć Was po wieczność. Ile razy z Wami rozmawiałam, w myślach tuliłam i kołysałam. Mimo bólu, żalu i tęsknoty postanowiliśmy walczyć. Pragnęliśmy z Tatusiem przytulać Wasze Rodzeństwo. Pragnęliśmy być rodziną powiązaną nie tylko miłością, bólem, ale także krwią i połączeniem naszych genów. Nie przestaliśmy wierzyć. I stało się. My + Wy i narodzone niedawno Maleństwa :) Nie bałam się igieł, cięcia, rozrywania. Bałam się  - nie czucia Was i waszego Rodzeństwa. W czasie aktu narodzin byłam też przy Was. Pragnęłam tego powiązania i odczucia Was wszystkich. Próbowałam sobie wyobrazić wasze małe ciałka, oczy, usta. Starałam się wtopić moją miłość do Was w nowe życie Waszego Rodzeństwa. Kiedy o 9:14 narodził się Ragner, a minutę po nim Kira - moje serce uderzyło gorącą falą miłości. Usłyszałam wyplucie wód z buzieczek i cichutki pisk waszego braciszka a po chwili następny od - głosik Waszej siostrzyczki. I nagle odczulam  tą bezgraniczną miłość - do Nich , do Was.
Nie wiedziałam, że tak mogę kochać :)




Moje, nasze kochane Aniołeczki
Jest dobrze, odczuwam spokój i uśmiechem otaczamy Wasze serca.