wtorek, 28 sierpnia 2012

Jeszcze kilka dni


Wizyta u Doka odbyła się tradycyjnie. Badanie ginekologiczne, pobranie krwi i ułożenie planu dalszej drogi. Zastrzyk w pośladek na wywołanie jajeczkowania by przygotować się na oczekiwany dzień. Od czwartku zaczynam brać hormony. W piątek akupunktura, która ma pomoc w dokrwieniu macicy i  wyrównaniu balansu wewnętrznego. W poniedziałek zostaną nasze maleństwa odmrożone :))) a potem???????  
życie pokaże.

 Jeżynki od mężusia :))) 



niedziela, 26 sierpnia 2012

Gapię się w niebo pełne gwiazd.


 Zwariowana pogoda...Deszcz,słońce, słońce deszcz...w tej chwili pada- papugi wariują z radości a futrzaki zaspane nie chcą wysunąć nosa z poza ich legowiska. 


Od kilku dni meczą mnie senne koszmary. Śmierć jest ich głównym bohaterem. Wyrywam się z niego i  pełna smutku  gapię się w niebo pełne gwiazd.
Mam strach w sobie i obawy co będzie dalej??? Jak potoczą się nasze losy i przyszłość naszych nie narodzonych? Mój mężuś tak bardzo wierzy, pociesza, przytula i planuje wspólną przyszłość.
Staram się podążać w tym samym kierunku. I niby wszystko jest ok...tylko ta paskudna podświadomość.
Przytulam się do mężusia i naszych nienarodzonych, momentalnie uśpionych dzieciaczków.


Buduję dom wypełniony miłością mego serca

czwartek, 23 sierpnia 2012

itd.


Wkurzona, przemieniona, uśmiechnięta, wkurzona...itd. Hormony robią swoje. Mężuś nadal cierpliwie znosi moje zmianki. 
Miłość niech żyje miłość  

,Świat jest, jaki jest, i każdy dzień szczęścia graniczy niemal z cudem."
– Jedenaście minut

niedziela, 19 sierpnia 2012

 Wczoraj nie byłam wstanie wstać z łóżka. Ból i krwotok powalił mnie na cały dzień. Jedyne co załatwiłam to spotkanie z doktorkiem na 28.8 Najpierw wstępną rozmowa, potem ponowna próba przejścia przez szyjkę macicy, a potem to już kilka chwil do transfer. Mam taka wielka nadzieje, ze się uda, ze nasze maleństwa przeżyją.
Robię wszystko by nam się udało. Wyciszam się wewnętrznie.



Dzień spędziliśmy nad jeziorkiem

sobota, 18 sierpnia 2012

Dla rodziców Szymka



Dobrze, ze są ludzie, którzy nie tracą wiary w sercu. Nie udało się  dla Szymka pomoc. Dzień później po otrzymaniu informacji z prośbą o pomoc - Szymek zmarł.
Rodzina w bólu i strasznej rozpaczy.
Ponownie dostaliśmy e-mail z prośbą o pomoc. I udało się
Znalazł się cudowny człowiek, który zapłaci za przejazdy (100km w jedna stronę) na  terapie ojca Filipa. 

Ojciec Filip pisze


 ,,Każdy z rodziców po 2 sesje w miesiącu. Przyjadą więc razem, ale spotkania będą osobno.
Wstępnie ustalmy, że spotkania będą się odbywać przez ok. 6 miesięcy. Mamy więc 12 przyjazdów." 
 Sponsor
,,Witam Panią.

Deklaruję pokrycie kosztów za wyjazdy tam  i z powrotem dwa razy w miesiącu.
"

odpisałam

Z całego serca DZIĘKUJĘ za pomoc dla Szymka  Rodziców :)))
Składam ukłony i tysiące promieni podziękowań z mego serca.
z uszanowaniem

piątek, 17 sierpnia 2012

Artykuł ,,Nie ma płodzika! "




,,Przychodzą goście w odwiedziny do innych pacjentek. Śmiechy, rozmowy. A ja na łóżku obok rodzę martwe dziecko. Nie ma nawet parawanu. Czasami krzyknę z bólu. Przychodzi lekarz i mówi: Czy pani musi się tak zachowywać?
XXI wiek, koniec września, szpital wojewódzki, jedno z większych miast Polski. Wchodzimy z partnerem, za szybą siedzi Pani rejestratorka: dokument ubezpieczenia, dane, wybiera nr telefonu oddziału i krzyczy do słuchawki: mam kobietę z martwą ciążą, 21 tydzień, co z nią zrobić?!

Odkłada słuchawkę i każe iść do pokoju badań w prawo. Zestresowana, jak nigdy w życiu, idę w lewo. Wychyla się i krzyczy: przecież mówiłam, że w prawo! Głucha Pani jest? Trzymam swój brzuch, ostatnie z nim chwile. I grzecznie, bez słowa protestu zawracam w prawo. Przed pokojem badań, pielęgniarka każe czekać. Kolejne pytania, wywiad. Daje szpitalną odzież i każe iść na oddział..."


Na własnej skórze przeżyłam podobna historie.  Leżałam w szpitalu bo poroniłam, obok mnie dziewczyna z martwym dzidziusiem w brzusiu. To jak ja traktowano było tragiczne.Mimo mojego dramatu ruszyłam tyłek- poszłam po pomoc, prośby, błagania, groźby
nie pomogły.
Zapłaciłam pomoc dla tej kobiety się znalazła. Może to i nie moralne, ze dałam w łapę, ale inaczej nie szlo.Ona wciąż się dziwiła dlaczego taka zmiana. Uśmiechałam się do niej z serca a złość do chamskiego traktowania kobiet, które potraciły swoje maleństwa wciąż we mnie wzrastała. Mimo, ze sama byłam pogrążona w strasznym bólu nie potrafiłam nie dostrzec bólu i cierpienie tej kobiety. Uwierzcie mi, ze gdybym wtedy nie pomogła nie potrafiłabym spojrzeć sobie w twarz. Przecież moje nienarodzone maleństwo zasłużyło sobie na mamę, która nie przestaje dostrzegać, czuć, chronić i pomagać...
 
Artykuł można przeczytać :
 

Żal ściska serce. Prawda???

wtorek, 14 sierpnia 2012

List odważnego




 Odważne. Warte przeczytania. Polecam. :)))

,,Jestem mężczyzną, mam 34 lata, pracuję w korporacji, dobrze zarabiam, stać mnie na in vitro. Moja żona od sześciu godzin jest w ciąży, doskonale znamy datę zapłodnienia i godzinę transferu dwóch zarodków do macicy. Dwa pozostałe zarodki zostały zamrożone (na przyszłość).
Panie Premierze, ma Pan córkę, zatem z jakością Pana nasienia nie było problemu, zapewne w wyniku aktu małżeńskiego doszło do zapłodnienia. U mnie odbyło się wiele aktów, tych dla przyjemności i tych dla prokreacji (cztery lata starania się o dziecko). Posiadam bardzo dużą liczbę plemników, ponad 40 mln w jednym mililitrze, ale tylko niecałe 2 proc. z nich ma odpowiednią budowę (co oznacza, że są w stanie zapłodnić komórkę jajową), zatem aby zostać ojcem, musiałem razem z żoną zwrócić się do lekarza, by mój wyselekcjonowany, poprawnie zbudowany plemnik wsadzić pod mikroskopem bezpośrednio do komórki jajowej mojej żony, ponieważ szanse zapłodnienia w sposób naturalny przy moich parametrach nasienia są w zasadzie zerowe.

Panie Premierze, to męska sprawa napisać o złej jakości nasienia, zwłaszcza że problem przybiera skalę globalną i jest problemem nie tyle społecznym, ile cywilizacyjnym..."

Resztę można przeczytać na niżej podanej stronie:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,12233644,Panie_Premierze__ma_Pan_corke__z_jakoscia_Pana_nasienia.html

niedziela, 12 sierpnia 2012

Będzie chronił w swoich dłoniach


Rano budzą mnie moje papugi i kogut sąsiadów. Od niedawna zamieszkał z kurami za płotem. Jest co raz odważniejszy i pewny swego zadania. Może kiedyś uda mi się jego głos nagrać...taki kogucio porankowy.


Jakoś mi bardziej domowo z jego budzeniem... tęsknota za życiem na wsi, gdzieś blisko natury tkwi we mnie głęboko. Jednak nie żałuje wyboru kupna kamienicy w mieście. Trzeba myśleć do przodu nie tylko chwilą lecz przyszłością.
Jak bardzo czekamy na ten dzień. Nasze maleństwa śpią w zamrożeniu już od miesiąca. Tule je każdym oddechem mojej miłości. Mój mężuś coraz częściej omawia ze mną naszą wspólną przyszłość. Jak było cudownie rozmawiać  o naszych nienarodzonych. Marzyliśmy o wspólnych urlopach, zjazdach pontonowych i kupnie pontonu pasującego na całą gromadkę.


Nasze futrzaki odczuwały nasza radość. Instynktownie reagują na moje wewnętrzne zmiany. Wiedzą kiedy jestem smutna, załamana, zmęczona, obolała. Hormony ,,rozwalają" mnie, ale nasze futrzaki jakoś potrafią się dostosować do mojego samopoczucia. Kochane mordy, dziś razem z nami cieszyły się pięknem chwili.





Liczę dni i obserwuję iskierki radości i miłości w oczach mojego mężusia.
Może już niedługo nie tylko pasikonika będzie chronił mój mężuś w swoich dłoniach


piątek, 10 sierpnia 2012

Rodzina



Każdy dzień to od­ro­bina życia: każde prze­budze­nie, to od­ro­bina na­rodzin, każdy po­ranek, to od­ro­bina młodości, każdy sen zaś, to na­mias­tka śmierci. 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Ręka na brzusiu



Dziś przytulałam rękę do brzusia mojej znajomej. Oczekuje maleństwa :))) Wiemy, że jest to chłopiec. Jego braciszek dumny jak oska.

Hej...

 In Vitro moją nadzieją :)))

tik,tak...tik,tak...

środa, 8 sierpnia 2012

Jedyne na co mam siłę



SMUTNO...chce mi się wyć i krzyczeć z bólu. Malowanie już tez nie pomaga. Jedyne na co mam siłę to pomóc innym. Załatwiam sprawy innych potrzebujących, odpisuje na e-maile by jak najwięcej pomóc.
Bo już niedługo przyjdzie czas na wyciszenie
I największe oczekiwanie mojego życia.


niedziela, 5 sierpnia 2012

Co dalej???

Ciapciam od miesiąca nowy obraz olejnymi...na początku był jasny, ciepły, miły...dziś zamazałam go ciemnymi kolorami...patrzeć się na niego mi nie chce.




Strach i obawa przemawia moim wnętrzem.

Co dalej???
Tak bardzo pragnę życia moich, naszych maleństw
KOCHAM,KOCHAM i BĘDĘ WALCZYŁA O ICH ZYCIE.  
Gdy rozmawiamy o maleństwach odczuwamy ich istnienie. 
Są w moim sercu połączone miłością i wielką nadzieją, ze po transfer pozostaną z nami.


A o to co znalazłam w necie
,,Słowa arcybiskupa Józefa Życińskiego podczas mszy w Boże Narodzenie: "My też byliśmy zarodkami. Nas też można było zamrozić."
 Porażająca wizja. Pojawia się jednak pytanie: co dalej? Wkrótce zapewne dowiemy się, że wszyscy byliśmy plemnikami i mogliśmy spłynąć po ścianie."

sobota, 4 sierpnia 2012

,,A co na to dziecko Frankensteina?"



A co na to dziecko Frankensteina? ze strony http://cichyfragles.pl/kategoria/polityka/

,, Zapominamy, że polskie dzieci z in vitro są coraz większe, niektóre mogłyby już mieć własne dzieci. I śledzę tę debatę pełną bzdur i wyzwisk, tego wrzasku, że zło, że mordercy... No coś ty, nie wzrusza cię, kiedy minister Gowin zwierza się, że słyszy płacz również twoich zamrożonych braci i sióstr? Bardzo mnie wzrusza. Tak samo jak arcybiskup Hoser wzywający do modlitwy za grzechy in vitro i za mnie, morderczynię własnego rodzeństwa... 
  (...) 
Niby to jest taka taktyka, że krytykuje się samą metodę, a nie jej owoce. Ale to nie jest tak, że jak rzucasz dookoła zarzutami o zabijanie, że jak wrzeszczysz o cywilizacji śmierci, o dzieciach Frankensteina, to nie stygmatyzujesz dzieci z in vitro. My to wszystko słyszymy, czytamy, ten cały ściek nie leci w próżnię.
 (...) 
Serio, ci księża, cały ten Episkopat z biskupem Hoserem na czele - oni powinni nie spać po nocach. Jak mogą tak ludzi piętnować? Jak im nie wstyd? W wyższym celu to robią. W jakim wyższym celu? No, po to, żeby zapobiec Holocaustowi nienarodzonych. (głębokie westchnienie)

 Fragment rozmowy z pierwszym polskim dzieckiem z in vitro, opublikowanej w  "Wysokich obcasach". Nic dodać, nic ująć.

piątek, 3 sierpnia 2012

Czy można za taką miłość karać



Potępiają, wyzywają, poniżają...jakie to smutne, jednak prawdziwe...
Dziś przeczytałam info, którym podzieliła się Fundacja  ,,Cud In Vitro"
,,Właśnie urodziło się PIERWSZE FUNDACYJNE DZIECKO - długo wyczekiwany WOJTUŚ!!! :))) Posłuchajcie piosenki, którą wymyśliła dla nas Jego Mama i która dała mu ŻYCIE. Płaczemy ze wzruszenia... :)))
 
Czy można za taką miłość karać, wyzywać, upokarzać???
 By tak naprawdę żyć - trzeba chcieć uwierzyć, by uwierzyć - trzeba coś zrobić, by coś zrobić -  trzeba mieć nadzieję i wolę jej czystości płynącą z serca do serca.