czwartek, 26 lipca 2012

Przyjaźń



Dziś tańczy moja Izunia :))) Jaka ja jestem szczęśliwa, że udało się Jej życie uratować. Kocham Ją całym sercem...za Jej dobroć, wolę życia i przyjaźń, którą mi daje.

,,wieczorem się postaram i będę myślała o Tobie i Twoich maleństwach"

Taka jest moja Iza...

utalentowana na całego

środa, 25 lipca 2012

Louise Brown

z  http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,12199999,Pierwsze_dziecko_z_in_vitro_ma_juz_34_lata_.html





,,Louise Brown jest pierwszym na świecie dzieckiem urodzonym dzięki metodzie in vitro - 25 lipca 1978 r. Jej mama starała się przez dziewięć lat zajść w ciążę. Bezskutecznie. Dzięki  metodom doktora Patricka Steptoe i Roberta Edwardsa (który dwa lata temu dostał za badania nad in vitro Nagrodę Nobla) urodziła najpierw Louise, a cztery lata później, również dzięki in vitro, jej siostrę Natalie. Dziś Natalie ma córkę, a Louise - synka...
przeczytajcie proszę dalej 
 http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,12199999,Pierwsze_dziecko_z_in_vitro_ma_juz_34_lata_.html

Prawda, że to cudowne :)))



Louise wszystkiego najlepszego



wtorek, 24 lipca 2012

,, damy radę wspólnie zbudować kołyskę dla dzieciaczków"


Wytrwałam, bez narkozy, bez przeciwbólowych. I udało się znaleźć problematykę, dlaczego ostatnio nie udało się przejść przez szyjkę macicy. Zabieg trwał ok 1,5 godziny. Bolesny ale warty wytrzymania. Dziś DOKTOREK użył cewnika moczowego. Jest bardziej miękki i giętki, niż te normalnie używane, odnalazł miejsce blokady i po wielu próbach udało się przejść. Nie raz , nie dwa a kilkanaście razy wypróbowywaliśmy wspólnymi siłami doktorka teorię. Co się okazało.... anatomicznie szyjka macicy normalnie jest prosta, a u mnie jest mały uskok pod górkę. Cewnik bardziej elastyczny, cieńszy jest bardziej podatny na ruchy i przesunięcia. U mnie pod lekkim kontem, udało się wkroczyć do kołyski dzieciaczków. Tak mówił dziś do mnie Doktorek. ,, damy radę wspólnie zbudować kołyskę dla dzieciaczków"  Spojrzałam w Doktora oczy, były szczęśliwe podtrzymujące mnie na duchu.

Szczęśliwa zadzwoniłam do mężusia :))))))))))))) ♥!!! ♥!!! ♥!!! 

PIĘKNY, DOBRY DZIEŃ 

,,Świat jest, jaki jest, i każdy dzień szczęścia graniczy niemal z cudem."

 ,,Pamiętaj, że wszystko jest jednym. Pamiętaj o języku znaków. Ale nade wszystko pamiętaj, że musisz iść do kresu swojej własnej legendy.Jeśli szczęście się do nas uśmiecha, to trzeba z tego korzystać i starać się mu dopomóc, tak jak ono pomaga nam."

poniedziałek, 23 lipca 2012

I jak tu się wyluzować


Co za dzień. Nie dość, ze nie wiem co mnie jutro czeka, to po zmęczonym dniu - akcja przy naszej kamienicy. Kiedy wróciliśmy z wieczornego spacerku marzyłam jeszcze tylko o jednym :  obejrzeniu jakiegoś filmiku z dobrą kawunią w ręku. Moją sielankę wieczorną przerwały światła aut straży pożarnej , policji i karetek pogotowia. Serce zaczęło walić jak szalone. Co się dzieje. Chciałam wyjść na zewnątrz, ale masa ludzi zablokowała wyjście. Pobiegłam na piętro. Wyjrzałam z okna i szok.  Pełno policji, sanitariuszy, strażaków, sąsiadów i przechodniów. Cała nasza ulica została zablokowana. Mrugało wszędzie światłowymi kogutami a w powietrzu unosił się zapach spalenizny. Kłuło w oczy i nos. Oby nikomu nic się nie stało-prosiłam w duchu.


Po godzinie wszystko ucichło. Nie wiem co było przyczyną tej akcji. Mam nadzieję, ze nikomu się nic złego nie przytrafiło. Gdzieś się paliło, ale gdzie??? O tym dowiem się na pewno od dziadka - sąsiada i pewno z gazet.

sobota, 21 lipca 2012

Do ludzi


zaczerpnięte z FB https://www.facebook.com/Jestem.za.In.Vitro

,,tylko wychodząc z informacją do ludzi jest się w stanie odkłamać mity, manipulacje i kłamstwa przeciwników :) "


piątek, 20 lipca 2012

Popić strach masą gorącej czekolady


Strach  przepleciony siłą wytrwania i wiarą, że się uda. Szukam spokoju w sobie...podświadomie budują się obrazy i negatywne uczucia, że znów się nie uda. Książka, gotowanie, malowanie, spanie, praca nie pomaga pozbyć się tego strachu.
Poszłam na babskie wędrowanie. Między butami, perfumami i stertą kolorowych możliwości, starałam się popić mój strach masą gorącej czekolady. 


Dziś przyszła taka o to prośba

,,Hej! co u ciebie? masz ochotę na telefon dziś wieczorem??? To zadzwonię! chciałabym z tobą pogadać i się wymienić informacjami, może mogłabyś mi doradzić:)
papa! daj znać proszę!!! "


GADAŁYŚMY i na pewno nie ostatni raz...


wtorek, 17 lipca 2012

Siła miłości

 Doktorek dzwonił po 19-stej. We wtorek ponowna próba. Staram się odnaleźć spokój. Przez ten ból muszę przejść sama. Nie dlatego żem samotna, lecz z wyboru siły miłości.

niedziela, 15 lipca 2012

Dam się pokroić na kawałki i pozwolę na posypanie pieprzem

Jeszcze słaba - wyszłam na pierwszy spacer. Nie mogę tkwić w rozpaczy. Nasze dzieciaczki jeszcze żyją.  Musze walczyć o ich życie. Zrobię wszystko, by wykorzystać każdą szanse. Dam się pokroić na kawałki i pozwolę na posypanie pieprzem. Niech boli. Ważne bym zrobiła wszystko co w naszej mocy, by mogły dostać choć najmniejsza szanse na ujrzenie światła i miłości , które dla nich mamy.


 "Nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie"


piątek, 13 lipca 2012

Kochane od pierwszej sekundy ich życia



Obudziłam się po narkozie i wiedziałam, że się nie udało. Mężuś jeszcze trzymał się nadziei, że maluszki otoczone są ciepłem mego wnętrza. Było mi źle po narkozie. Starałam się nie rozczulać nad tym odczuciem, które wyło we mnie jak zwierzę. 
Lekarka smutno spojrzała mi w oczy ,,niestety nie udało się, spróbujemy ponownie, embriony zostaną zamrożone by utrzymać je przy życiu. Proszę jeszcze brać przez 10 dni Utrogest ( progesteron) potem przyjdą pani ,,dni" i ponownie spróbujemy. Dlaczego tak się stało??? Nie wiem, po prostu takiej sytuacji jeszcze nie miałam..." 
Zaczęło mi być niedobrze, chciałam wstać i biec daleko od tego wszystkiego. Niestety na chwiejnych nogach było to nie możliwe.
Zostałam z moimi myślami i budującą się wiarą, że się uda. Nasze maleństwa kochane od pierwszej sekundy ich życia. 
Nie mogę się poddać tylko chronić je miłością, którą dla nich już mamy.

czwartek, 12 lipca 2012

to już zaraz




TRZYMAJCIE PROSZĘ KCIUKASKI W GÓRZE 


Ból, straszny ból.



Ból, straszny ból. 
Po akupunkturze leżałam w gabinecie pełna oczekiwania na tą chwilę, na połączenie z naszymi nienarodzonymi. Wszystko przygotowane, pełne spokoju i miłości, pełne nadziei. Zostałam wyrwana marzeniom słysząc słowa ,,Czy była Pani operowana na macicy??? Nic mi na ten temat nie wiadomo - odpowiedziałam"  Cisza. Ból w moim ciele nie był, aż tak brutalny jak myśli, które przetaczały mi się w głowie. Co jest grane, przecież zostałam przepytana, przebadana fizycznie, genetycznie , duchowo... a tu pytanie jak uderzenie w pysk. Coraz większy ból w podbrzuszu i 10000 myśli , które biczowały mnie z każdym rwaniem w moim ciele. ,,coś blokuje dojście, nie mogę przebić się z cewnikiem przez szyjkę macicy. Siostro, proszę o Buscopan." Mam strach i ból...nieśmiało mówię , że kilka miesięcy temu nie mieliśmy takiego problemu. 
,,Proszę kaszlnąć" kaszlę i ból wyrywa mi łzy. Zaciskam jeszcze mocniej zęby. Ciocia głaszcze z jednej strony moja twarz, a pielęgniarka trzyma za rękę. Nic nie pomaga. Badanie USG wskazuje, że niby jest wszystko ok, a cewnik nie chce przejść. Już nic nie wychodzi, a nasze dzieciaczki, kilkudniowe maleństwa tkwią tam gdzieś w samotności. 
Kilka telefonów do szefa kliniki i podjecie decyzji. OPERACJA i może uda się zrobić In Vitro. Wysłuchanie co wszystko może się zdarzyć, podpisanie papierów, zapłacenie za narkozę bo kasa chorych znów  nie pokrywa i Smutek, żal, ból i strach. 

Oglądam pierwsze zdjęcia dzieciaczków i nie pytam DLACZEGO??? 

Jutro- już niedługo - jutro 



 

wtorek, 10 lipca 2012

Przezornym nigdy nie za wiele

 

Jestem już w domku...jest kilka komórek, dziś będę wiedzieć czy zdolnych do zapłodnienia...Serduszko od Izuni i bransoletki z chin miałam przy sobie, aniołek czuwał w domku. Nosiłam przy sobie  Moje talizmany i masę przesyłanej energii, od tych, którzy mnie kochają. Jak to mówią?? Przezornym nigdy nie za wiele :))) Narkozę przeszłam bez problemów. Krótkie pieczenie i ciepło w płucach i przeniosłam się w świat pełen magi  i 1000 możliwości. 

Właśnie dzwoniono z kliniki

Sześć komórek zdrowych i żyjących miłością :)) gotowe do rośnięcia :)))))))))))))))))))))))) W czwartek akupunktura i In Vitro...krok do przodu wykonany...walka trwa dalej :)))

niedziela, 8 lipca 2012

Niemy krzyk mojego serca

maskotka od mężusia :))) ANIOŁECZEK

W zębach mi ściska przed jutrzejszym dniem i naszą przyszłością. Łzy cisną się do oczu. Dziś wspomnienia są bardziej brutalne. Tęsknię , pragnę  i mam strach...wielki strach. 
,,Dwie najtrudniejsze próby na drodze duchowej: cierpliwości oczekiwania na właściwy moment i odwagi, pozwalającej przezwyciężać rozczarowania tym, co napotkane." 
,,Po śmierci dziecka nic nie jest już takie same" Pozostały zamknięte uczucia na wieki. Nie dane mi było naszych nienarodzonych przytulić, ale dane mi jest Je zawsze kochać. Nikt już nie zapyta, nie wspomni...Patrz w przyszłość, będzie dobrze- mówili. A ja patrze w niebo, gdzieś tam pełna tęsknoty i miłości, gdzie spotykam myślami chwile i niemy krzyk mojego serca.

sobota, 7 lipca 2012

Słyszę własne bicie serca


Relaksuje się jak tylko mogę.   Starając się zachować spokój słyszę własne bicie serca. Czy dane mi będzie,  już niedługo, czuć bicie serca naszych przyszłych dzieciaczków???

Dziś ostatni zaszczyk tzw. wywołujący. 


W poniedziałek o 8 rano wyjazd do kliniki, a potem narkoza i punkcja.

,,Jakim sposobem światło dociera do wnętrza domu? Przez okna otwarte na oścież. A jak dociera do ludzkiej duszy? Przez wrota miłości"
,,To właśnie była wolność - czuć to, czego pragnęło jej serce, nie bacząc na to, co pomyślą inni."

czwartek, 5 lipca 2012

Jutro zapadnie decyzja


Od kilku dni jest ze mną moja siostrzyczka. Jest wesoło. Choć na chwilę odrywam się od strachu i zapytania co będzie. Wiem, że nie powinnam się bać, a jednak...mam cykora, że znów poronię. 
Jutro zapadnie decyzja kiedy nastąpi punkcja. I wtedy pod narkozą odbędzie się zabieg.

,,Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni,i tygodni smutku i rozczarowań."

Kocham moje nienarodzone dzieciaczki, kocham myśl, że kiedyś będę mogła być mamą. Jeśli zaglądacie na mojego bloga, proszę o wsparcie. 
Przecież ,, żaden człowiek nie jest samotną wyspą. Wie, że nie może walczyć sam. Jakiekolwiek byłyby jego zamiary, zawsze potrzebuje innych ludzi."


niedziela, 1 lipca 2012

I nie wiem czy coś wiem


 ,,Zanim umrę chce walczyć o życie." Walczyłam i nadal walczę o życia osób na mojej drodze mi spotkanych. Dziś przyszło mi również walczyć o przyszłość moich nienarodzonych dzieci. Nie tylko wspomnieniem, nie tylko tęsknotą lecz miłością silniejsza niż wszystkie bóle świata.
,,Czasami czuje się jak bohater bajki, który tak długo walił głową w mur, ze ten mur w końcu rozwalił, a on został królem i rządził długo i szczęśliwie" Czy uda mi się rozwalić ten mur??? Spoglądam na siebie i nie wiem czy coś wiem.